niedziela, 21 marca 2010

Młodzie

Wiecie co to „młodzie”?

Założę się, że nie. Przynajmniej większość nie wie, bo„młodzie”, to stara nazwa drożdży , używana głównie w Poznaniu i okolicach - dziś już całkiem zapomniana.

A jak młodzie, to musi być....... pizza :DDDDDDD

Nie znam chyba rodziny, w której przynajmniej jeden z członków nie darzyłby głębokim uczuciem tego najzwyklejszego na świecie placka, w dodatku wywodzącego się z potrzeb kulinarnych włoskiej biedoty. Zresztą najbardziej znane na świecie dania, to potrawy biednych - bo trzeba umieć sobie radzić, a zaspokojenie głodu to nie wszystko.

Pizzę zaczynamy od włączenia piekarnika do 180-200 stopni Celsjusza i zabieramy się do ciasta: pół kostki drożdży - czyli ok. 5 dag rozpuszczamy w dwóch-trzech łyżkach letniej wody. Do miski wsypujemy około 400-500 dag mąki pszennej - wszystko jedno jakiej (ja lubię krupczatkę), łyżeczkę płaską kurkumy, 6-7 łyżek oleju lub oliwy, imbir na końcu łyżeczki i szczyptę lub dwie soli. Zagniatamy fajne, elastyczne ciasto, dolewając ostrożnie letniej wody.

Potem rozwałkowujemy na duży placek i wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Ja używam tej blachy, która jest zwykle w piekarniku jako wyposażenie, bo zwykła do placków jest za mała i ciasto jest za grube. Zostawiamy na jakieś pół godzinki w ciepłym miejscu i czule obserwujemy jak sobie rośnie.

Ale jak kto lubi grube, to sobie może zrobić na zwykłej blasze.

Teraz czas na sos pomidorkowy. Naciąć cienko cebuli, udusić ją na oleju, dać po drodze mielonego kminku, pieprzu cajeńskiego, czosnku ile wlezie, posolić do smaku i sowicie sypnąć bazylii. Teraz czas na pomidory: mogą być z puszki, ale najsmaczniejszy sos jest ze świeżych. Dusić, dać obficie tymianku. Popróbować, ale zostawić tyle żeby starczyło na posmarowanie pizzy - grubo :DDDD Wtedy Rodzina nie będzie kalać pizzy.......... keczupem.

Wyrośnięte, żółciutkie i pulchniutkie ciasto smarujemy pachnącym soskiem.

A teraz hulaj dusza - piekła nie ma! Kładziemy co lubimy, ale przesada w ilości wskazana nie jest - lepiej upiec sobie dwie różne pizze, niż jedna załadować nadmiarem składników. Oosby bywałe w zamorskich krainach donoszą, że prawdziwa pizza zwykle ma ograniczoną do 3-4 ilość dodatków.

U nas ulubione i najczęstsze dodatki, to:
podsmażone, cienko pokrojone wędliny i wędzony boczek,
zblanszowane brokuły,
marynowany zielony pieprz,
oliwki,
sery pleśniowe - różne - zależy od tego co się znajdzie w lodówce,
szparagi,
ser mozarella,
podsmażona cebulka,
suszone pomidorki,
wszelkie przyprawy: tymianek, bazylia, pieprze - co kto lubi.
A na koniec można jeszcze przykryć wszystko plastrami żółtego sera - jak dajemy te pleśniowe albo mozarellę, to już w sumie nie trzeba.

Wsuwamy do piekarnika i pieczemy do skutku. Skutek w moim przypadku (psujący się piec) oznacza zaczynający się rumienić na wierzchu ser.

Postawić pizzę, przed uzbrojoną w noże i widelce, Rodziną i także szybko siąść do stołu :DDDDD Jeść, jęczeć z rozkoszy i brać dokładkę :DDDD

Smacznego :DDDD