Skończyłam krewetkami i zaczynam od tychże :D
Należy zapomnieć, że czas jakiś temu nabyło się wspomniane i ukryło się je w zamrażarce. Należy popracować w ogródku i zgłodnieć.
Udusić cebulkę na maśle lub na oleju. Dać ciut kminku mielonego, a potem imbiru, cayenne i czosnek - dużo czosnku. Dusić i delikatnie osolić, bazylii dać i świeżej pietruszki. Otworzyć puszkę pomidorów (takie w całości najlepsze) i rozgnieść je łapą - nie wiem dlaczego, ale takie najlepiej smakują. Tymiankiem to wszystko obsypać, a potem wrzucić duże krewetki.
Niech się chwilę duszą milutko, a w tym czasie kromeczki chleba cienko posmarować masłem i wstawić do gorącego piekarnika. Wyjąć jak tylko zaczną się rumienić, nakładać na nie krewetki z soskiem i przykrywać wszystko kołderką z sera - w lodówce miałam tylko żółty, ale jak wynalazki, to wynalazki - próbować można wszystkiego.
Wstawić do gorącego piekarnika i zapiec.
A potem pożreć :DDDDDDDDDDD Czuć się świetnie i nie myśleć o dodatkowych centymetrach w biodrach :DDDDDDDDDD Nie warto :DDDDDDDDDDDDD