Siedzę w pracy. Czekam na jakąś pracę i maluję sobie kolejny obrazek - z żabami.
Ale nie będę ich jeść :D Marzę właśnie o kaszy gryczanej ze skwareczkami z wędzonego boczku popijanej kefirem........................
Ten kefir, to można sam wypić. Ale można też potraktować go następująco:
Wlać do naczynia dużo kefiru. Można do niego dodać maślanki. Do tego wrzucić świeżutką bazylię, tymianek, łyżeczkę miodku (uwaga - tu nie pasuje gryczany), kilka ząbków czosnku, ciut imbiru mielonego i osolić odpowiednio do upodobań. A teraz wziąć do łapki mikser i wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!! - zmiksować na gładko :D
Pycha! Trochę to przypomina chłodniczek w wersji light, ale lżejsze, a jak sie to to ozdobi kwiatkami ogórecznika, albo długimi ogonkami szczypiorku i doda kilka kostek lodu to można uznać za bardzo wytworny napój :D
Ale nie będę ich jeść :D Marzę właśnie o kaszy gryczanej ze skwareczkami z wędzonego boczku popijanej kefirem........................
Ten kefir, to można sam wypić. Ale można też potraktować go następująco:
Wlać do naczynia dużo kefiru. Można do niego dodać maślanki. Do tego wrzucić świeżutką bazylię, tymianek, łyżeczkę miodku (uwaga - tu nie pasuje gryczany), kilka ząbków czosnku, ciut imbiru mielonego i osolić odpowiednio do upodobań. A teraz wziąć do łapki mikser i wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!! - zmiksować na gładko :D
Pycha! Trochę to przypomina chłodniczek w wersji light, ale lżejsze, a jak sie to to ozdobi kwiatkami ogórecznika, albo długimi ogonkami szczypiorku i doda kilka kostek lodu to można uznać za bardzo wytworny napój :D
Kefir lubię i spożywam w ilościach znacznych. Przepis ciekawy, chętnie skorzystam. Moją uwagę przykuło jednak coś innego, a mianowicie słowa: "Siedzę w pracy. Czekam na jakąś pracę." O rany, to jest taka praca, w której się czeka na pracę? JA TEŻ TAK CHCĘ! Bo ja czekam - owszem, ale na cud, żeby pracy było mniej:):):)
OdpowiedzUsuńNie chcesz Ola - uwierz mi, że nie chcesz - już w tej pracy nie pracuję - zrezygnowałam, bo bywało, że siedziałam tygodniami bezczynnie na tyłku, a mój były szef (poza tym fajny człowiek) zabronił mi malować, rysować czy filcować pod pozorem demoralizacji reszty zespołu (to akurat kompletna nieprawda, ale nie na publiczne tłumaczenie) - wracałam do domu tak potwornie sfrustrowana i zmęczona całodziennym gapieniem się w monitor, że zaczęłam szukać innej pracy.
OdpowiedzUsuńHmmm, jak zwykle najlepszy złoty środek.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym bardzo korzystna metamorfoza bloga. Od razu pobiegłam zaparzyć herbatę, by jakoś przetrwać ten piątek i dobrnąć do weekendu:) My robiliśmy zdjęcia dymkom świecowym, tzn. robił Piotr, a ja zapalałam i zdmuchiwałam świecę:):):)
Blog świetny, a mogę mieć malutką prośbę? O zdjęcia oczywiście:) Ktoś już o tym wspominał, przyłączam się.
Ola - o obrazki prosiła Agata - nie pierwszy, zresztą, raz - muszę się poprawić chociaż indycze żołądki w cebulowym sosie, o ile są pyszne, o tyle ich wygląd pozostawia wieeeeeeeeeeeeeeeeele do życzenia :DDDDDDDD Ok - coś spróbuję sama podziergać i wejdę w komitywę z Mężczyzną :DDDDDD
OdpowiedzUsuńA herbata na fotce powyżej (wykonał JużMąż :DD), to herbata "niebiańska" - stąd http://mama3swinek.blogspot.com/2010/01/piec-dni-w-niebie-d.html