wtorek, 6 lipca 2010

Po bretońsku

Ale nie fasolka.

Tylko..... bób. (W dodatku nie wie nikt jak taka fasolka po bretońsku wygląda naprawdę :DDDD) Wszyscy znają bób gotowany z koprem, zupę z bobu. Nawet pierogi z bobem jadłam - pyszne - w Bieszczadach takie dają. Za taki najzwyklejszy: z koprem i masłem dam się pokroić i pokropić cytryną.

Ale bób po bretońsku, to wynalazek Przyjaciół moich rodziców: Wujka Konrada i Cioci Majki. Jak byłam całkiem nieduża, to michę pachnącego bobisiu przynieśli do nas, na jakąś składkową imprezę i tak mi smakował, że modliłam się żeby dorośli goście nie dali rady go zjeść :DDDDDD


Sezon na bób w pełni, więc kupujemy go świeżutki razem z pomidorkami, czosnkiem i cebulą, a potem nabywamy dobrą kiełbaskę i wędzony boczek. Przynosimy cały nabój do domu i pilnując, żeby potencjalni agresorzy (czytaj psy, koty i, błąkające się w wakacyjnej nudzie, dzieci) nie pożarli nam wędlinek, wywlekamy z czeluści szaf duży garnek. 

Teraz kroimy nabyte pochodne mięsa w plastry i podsmażamy. Cebulkę, pokrojoną byle jak, złocimy w garnku i wrzucamy do niej pieprz cajeński, imbir i czosnek - dużo czosnku. Wkładamy w to mięsko i dusimy dodając bazylii, tymianku i kurkumy. Znowu dusimy kilka minut i wrzucamy bób oraz kawałek masła. Po chwili próbujemy i dodajemy (jeśli trzeba) czosnku i pieprzu. I solimy do smaku - ostrożnie, bo słone mamy już wędliny. 

Po kliku minutach bób staje się mięciutki i to odpowiednia pora na wrzucenie pomidorów lub przecieru pomidorowego lub koncentratu pomidorowego  - chyba z tym ostatnim lubię bób najbardziej :D Znowu dusimy, aż wszystko przejdzie sobą nawzajem i gorące, pachnące  i parujące danie nakładamy sobie na talerz.

I zjadamy :DDDD

2 komentarze:

  1. A łupinki bobu zrobią się mięciutkie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieeeeeeeee - nie całkiem, ale nie przeszkadzają. Nie są może takie miękkie jak w fasolce po bretońsku, ale je uwielbiam. Zresztą jak gotuję bób z koprem, to pożeram go z łupinami :D A łupinki grochowe w grochówce, to podstawa całej potrawy. Grochówka bez łusek się nie liczy.
    I przede wszystkim: witaj Barbaro :)

    OdpowiedzUsuń